Podglądacze:)

piątek, 13 stycznia 2012

Zagotowałam się...

W środę jak odprowadziłam dziecko do szkoły wychowawczyni Filipa zaczepiłam mnie i jeszcze dwie matki ze stwierdzeniem aby w ferie pomalować klasę i żebyśmy nad tym pomyślały. Jak powiedziałam mężowi o tym to prawie wyszedł z siebie i zabronił mi dokładać się do tego choćby złotówką, bo jak się dołoże to będę mogła w tej klasie zamieszkać:) Nasze ferie rozpoczynają się od tego poniedziałku, więc teoretycznie na zorganizowanie czegoś zostały tylko czwartek i piątek, ale to nieistotne... 
Wczoraj rano znowu miałyśmy "zebranie" korytarzowe po odprowadzeniu dzieciaków do szkoły. Wyraziłam swoje i męża zdanie, że nam to zupełnie się nie podoba. Pani Krysia (babcia jednej z dziewczynek z klasy Filipa i przy okazji sprzątaczka w szkole) baaaardzo krytycznie się na mnie spojrzała. Dziewczyny stwierdziły, że wszystkich rodziców nie ma i może pani Mariola (wychowawczyni) napisała by o tym w zeszycie korespondencji tak aby każdy rodzic o tym wiedział i wyraził swoje zdanie i aby przyjechała na 7:45 abyśmy mogli wszyscy razem z nią porozmawiać. 

W zeszycie pojawiła się taka wiadomość z ustaloną (??!!) już data remontu i kwotą stawki


Dzisiaj pani Mariola przyjechała oczywiście za 5 ósma, więc czasu na rozmowę nie było. Znowu zrobiłyśmy "zebranie" korytarzowe i po raz pierwszy szlak mnie trafił. Oprócz mnie była mama, która się nigdy nie oddzywa i na wszystko zgadza (zapłaciła 15 zł), mama, która zapłaciła, ale palcem nie kiwnie więcej, bo to wszystko na ostatnią chwilę było powiedziane, mama, która jest w radzie rodziców (kandydatura pani Marioli), jest bogata, nieasertywna i na wszystko się zgadza a jej mąż na remont oddeleguje pracownika z firmy, pani Krysia i mama, która tak jak ja nie zapłaci i palcem nie kiwnie.
Pani Krysia stwierdziła, że wszystkie pieniądze , które były przeznaczone na remont poszły na ocieplenie i specjalną obejmę drugiego budynku (nasza wiejska podstawówka składa się z dwóch osobnych budynków) a pani Mariola chciała powiesić tablicę korkową, którą dostała z jakiegoś tam projektu, ale jak zerwie starą to będą brzydkie ślady i trzeba klasę pomalować???!!!!??? Do tego palnęła, że szkoła nie ma pieniędzy (chciałam zaznaczyć, że organizowane były 2 imprezy płatne dla uczestników na wyremontowanej ze środków gminnych sali gimnastycznej na których szkoła zarobiła i to sporo nie ponosząc zupełnie kosztów typu jedzenie, bo rodzice MUSIELI się zorganizować i to zapewnić dla wszystkich, czyli np upiec ciasta żeby Ci co się bawią mieli co jeść) a ona od 5 lat nie dostała żadnej subwencji i jej koleżanki po fachu też nie. Koleżanki po fachu to jeszcze dwie panie sprzątaczki. Na tak małą podstawówkę mamy 3 sprzątaczki (nie wierze, że 90 dzieciaków jest w stanie tak nabrudzić aby tyle osób sprzątających musiało być, w szkole filipowego kuzyna na ok 1000 dzieciaków są  6 pań) i 2 konserwatorów!!!!! Wtedy ta matka, która też nie zapłaciła wyszła. Iwona sprząta w jednej z przychodni i jest sama, nikt jej nie pomaga. Trafiło ją stwierdzenie pani Krysi, że to przy sprzątaniu trzeba będzie pomóc. To ja mam pytanie co te 3 panie robią w tej szkole.
Żeby nie było, że nie szanuje osób sprzątających przez dwa lata harowałam w hotelu robiłam zabiegi na spa, sprzątałam całe wellness plus czasami pokoje i hol, do tego "gotowałam" w tajskiej kuchni, więc wiem z czym to się je.
A po południu zostałam doprowadzona do wrzenia. Dorota jako jedyna matka nie miała nic napisane w zeszycie korespondencji i po odebraniu córki poczekała na panią Mariole, żeby jej powiedzieć co myśli. Z Filipem wyszliśmy na dwór aby na nią poczekać, jak wychodziłam to usłyszałam żalenia pani Marioli, że prawda jest taka, że tylko 8 osób zapłaciło (w klasie jest 14 dzieciaków). Dorota dosłownie pół minuty później wyleciała ze szkoły i mówi, że do klasy weszła pani dyrektor i zapytała się na co znowu zbieracie pieniądze. Pani Mariola na to że "RODZICE WYMYŚLILI SOBIE MALOWANIE KLASY" Jak ja żałowałam, że nie czekałam na Dorotę w korytarzu tak aby słyszeć całą rozmowę. No przecież jakbym tam wlazła to chyba łeb bym jej ukręciła!!!!!!!!!!!

A remont to jeszcze podobno nas czeka jak dzieciaki będą przechodziły z trzeciej do czwartej klasy

Kłamie w żywe oczy babsztyl!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mnie już też raz okłamała sugerując, że moje dziecko kłamie!!!!
A co tam jak się żalić to do końca.
Filip jest jedynym dzieckiem w klasie, które nie chodzi na religie. To jest długa historia co, czemu, jak i dlaczego, ale pokrótce byliśmy z mężem chrzczeni, byliśmy u komunii, mój mąż ma bierzmowanie, ja już nie, bo rodzice dali mi wolną wole, ślubu kościelnego nie mamy, Filip nie był chrzczony. Doszliśmy do wniosku, że jak będzie chciał to w późniejszym czasie sam zadecyduje co i jak. Filip jest bardzo tolerancyjny i szanuje każdego równomiernie. W ogóle nie zwraca uwagi na to kto jest jakiego wyznania. Miał etap, że bardzo chętnie chodził z babcią do kościoła po czym stwierdził, że to co mówią o Jezusie to jest ściema. Ja staram mu się tłumaczyć wszystko i Filip doskonale wie, że są tacy co bardzo wierzą i są tacy co nie, są też tacy, co mają inną wiarę jak np nasz nauczyciel skrzypiec. Jest on świadkiem Jehowy i np nie uczył go grania kolęd i Filip to rozumie, drugie dziecko uczone przez tego pana i jego matka byli tym faktem zniesmaczeni.
Ale do rzeczy... 
Przed świętami dzieci przygotowywały się do jasełek. Pani w klasie pytała się czy w domach śpiewane są podczas wigilii kolędy. Dwójka dzieci w tym Filip powiedziała, że u nich się nie śpiewa. Filip opowiadając mi to powiedział, że pani była rozczarowana. Noż ku...... nie ma prawa komentować tego choćby najmniejszym gestem czy mimiką. Zanim do niej poszłam na drugi dzień wzięłam sobie na bok chłopca z Filipa klasy i pytam się jak to było. Oli użył stwierdzenia, że pani było przykro, że nie u wszystkich się śpiewa kolędy. Z pewnością, że to nie tylko wymysł Filipa poszłam do pani a ona mi na to, że przecież by sobie na jakiekolwiek komentarze nie pozwoliła. Z tego wniosek, że moje dziecko oraz inne dzieci kłamią!!!!!! Ja nie wiem jak ona radziła sobie z dziećmi świadków Jehowy, bo u nas jest sporo takich rodzin, a pani Mariola za moich czasów miała przynajmniej 5 takich dzieci.

No ulżyło mi:)
A w międzyczasie jak to pisałam to na dworze zrobiło się tak:)



...................................................................................

To jeszcze nie koniec:)
Muszę Wam polecić lekturę dwóch blogów
Pierwszy post to ostrzeżenie przed oszustką na blogu u Pasja Kati
Drugi to post o tym, że powinniśmy się cenić na blogu u Yadis

23 komentarze:

  1. O raju, a ja myślałam ,ze sztuczki z malowaniem klas przez rodziców skończyły się wraz z socjalizmem - widać nie! A co do drugiej części. tolerancja w szkole, to u nas fikcja i trochę potrwa jej wdrożenie, a tak naprawdę wszystko zależy od tej bardzo sprytnej wychowawczyni!.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz dzieci są bardziej tolerancyjne i mądrzejsze od dorosłych:) Koleżanka Filipa kiedyś się mnie spytała czemu Filip nie chodzi na religie. Odpowiedziałam jej, że po prostu są różne religie i każdy ma prawo do wyboru wierzyć czy nie ana mi na to "aha, wiem trzeba być tolerancyjnym" i poleciała. Pani Mariola natomiast jak się jej spytałam czy muszę jakąś zgode na religię pisać to ona mi powiedziała żebym dała szansę pani Renatce, bo ona fajnie zajęcia prowadzi????!!!! Ja się pytam i co z tego skoro na dzień dzisiejszy uważamy się za ludzi niewierzących. Nie zamierzam udawać żeby się dopasować. Jak powiedziałam to pani Renacie, bo ona mieszka niedaleko mnie i się znamy to się tylko uśmiechnęła kiwając z takim niedowierzaniem głową jak ludzie są tępi...

      Usuń
  2. Witaj!!!
    Widzę że nie tylko ja miałam przygody ostatnimi dniami z Panią nauczycielką dwa dni pod rząd jej pociągnęłam wykrzyczałam jej wręcz to że jawnie faworyzuje tylko dwie uczennice mając w klasie tylko 6 dzieci bo to też szkoła wiejska,teraz wymyśla wyjazdy do miasta na konkursy i jak to zwykle bywa rodzice muszą dowieźć i znów Ci sami no ile można proszę załatwić autobus z urzedu miasta i gminy od tego jest kolejna to kwestia wyjazdu dzieci do szkoły na bal oczywiście dzieci trzeba dowieźć,zapłacić za bilet,dać dziecku pieniążki na picie itd i jeszcze czekac 2,5 godz ,aż się skończy nie można zrobić balu na miejscu????!!!! coś czuję że szykuje się kolejna awantura aha w październiku pani dostała 160zł na tusz do drukarki wczoraj już sie skończył a to były pieniążki na cały rok!!!mówienie dzieciom dzień wcześniej co maja przynieść na następny dzień na prace techniczne lub plastyczne czasem trzeba jechać specjalnie ech temat rzeka więc Cię rozumiem sama bym się zgrzała!!!

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takich opowieści mam trochę a to dopiero pierwszy rok nauki mojego dziecka w szkole podstawowej! Pieniądze na tusz, papier, pączka i picie na balu to norma i to co dzieci mają przynieść na następny dzień (ostatnio puszki aluminiowe na drugi dzień trzeba było przynieść na zajęcia, chyba z rękawa je wyciągnę jak u mnie się takich napoi nie pije...)
      Także solidaryzuje się:)
      Podrawiam

      Usuń
    2. Ja dwa lata znosiłam pracują dwie nauczycielki stałe,2 dojeżdżają z jedną znam się prywatnie tzn jej mąż jest prezesem a ja vice-prezesem pewnego stowarzyszenia!!!Lecz zakręcenie pani A....jest już nie do zniesienia nasza szkoła jest filialna więc o tusz itp rzeczy do dyrekcji!!!!Ach szkoda słów,jak przeczytała twój post jeszcze bardziej się nakręciłam hehe!!!!

      Usuń
    3. Jakby co służę wsparciem, dobrym słowem i możliwością wspólnego wyżalania się i narzekania na tych "złych" nauczycieli:)

      Usuń
    4. Dziękuję i wzajemnie,ale jestem dość stanowczą osobą i tzw pyskatą więc też umiem dużo wywalczyć!!!!

      Usuń
  3. Hahaha - ale cyrk!
    Czyżby Pani Folipa ubiegała się o awans zawodowy i w rozpisce chciała sobie wpisać jakieś działania na rzecz szkoły? :D
    Powiedzcie wychowawczyni, że nie macie nic przeciw, by organprowadzący szkołę wymalował w czasie ferii klasę, albo księgowa wygospodarowała potrzebną kwotę.
    Tylko chyba już trochę za późno..
    To niechodzi o tą symboliczną kwotę - chodzi o zasadę. Jeśli będziesz chciała łożyć na szkołę - zapiszesz młodego doszkoły prywatnej.
    A potem bufonada będzie sobie gratulować działań przy byle okazji, przyznając nagrody i zajadając ciastka, które wcześniej będziecie wy musiały upiec na jakiś dzień nauczyciela.
    Jak sobie dacie tak od pierwszej klasy, to w trzeciej będziecie się zrzucać na płytki do piwnicy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się właśnie ostro postawiłam, a jutro jak odprowadzę Filipa na zajęcia plastyczne to uświadomie panią co do mojego toku myślenia na ten temat

      Usuń
  4. Filip - sory, bonusowa literka o wkradła mi się w Twoje imię. Przepraszam, mam nadzieję, że się nie pogniewasz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "rodzice wymyślili sobie malowanie klasy".... co za babsko :/ ... porażka.
    A post na blogu Yadis bardzo dobry!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem tak. Jestem nauczycielką i nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji. Ta pani pomyliła się chyba z zawodem. Jeszcze jak moja córa uczyła się w zerówce miałam dziwną sytuację składkową na koniec roku ale ze strony rodziców. Próbowali kupić dla nauczycielki jakiś prezent w ramach podziękowań. Stanowczo się temu sprzeciwiłam, bo uważam że ta pani (zresztą ja też)dostaje za swoja pracę wynagrodzenie. W zamian wyszyłam do przedszkola obrazek, wmontowałam w to wszytko zdjęcie grupy a dzieciaki się pod nim podpisały. Wisi to już kilka lat na ścianie w zerówce :). I z tego co wiem kolejne roczniki też nic później nie kupowały.
    Nie możecie pozwolić na takie wykorzystywanie siebie. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że są nauczyciele i nauczyciele i mam tego przykłady w filipowej podstawówce. Natomiast pani Mariola uczyła mnie plastyki i była w tej szkole na długo przed moją edukacja podstawową, więc mam wrażenie, że pomimo tego, że wygląda jeszcze dość młodo powinna dać sobie spokój z nauczaniem...

      Usuń
  7. Zgadzam się w pełni z Twoim wzburzeniem. Ja bym też tej miłej pani nauczycielce nogi powyrywała!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. a poza tym my w Swięta też nie spiewamy koled,ale w ciągu roku nadrabiamy ;)!!! dziwne ale prawdziwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też mam do czynienia z nauczycielką która twierdzi że dziecko ma adhd i muszę się plątać ze zdrowym dzieckiem po psychologach, neurologach i pedagogach jak z królikiem doświadczalnym. Co chwila coś nauczycielce nie pasuje o głupia krzywą literkę się czepia i zaniża oceny. Niestety większość nauczycieli odbębnia swoje godziny w szkole i na tym się kończy. A co do wiary ja też jestem niewierząca. Pamiętam jak młoda miała religię w przedszkolu to tak katechetka dzieci nastraszyła że jak dorosną to umrą, że moja nie mogła przez 3 dni spać i co chwila mi powtarzała że ona nie chce być dorosła bo umrze. No gdzie takie coś opowiadać 6 latkom.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja droga kochana możemy sobie ręce podać. U mnie jednak nadgorliwością wykazuje się uparcie ... mamusia. Zaczęło się jeszcze w zerówce u młodszej córki. W zasadzie niewinnie. Poniosłam oczywiście wszystkie koszty i te obowiązkowe i te na wycieczki i imprezy i te klasowe bo zerówki nie stać by zapewnić dzieciom wodę do picia i chusteczki jednorazowe więc rodzice "muszą" je ponieść. Przytachałam jeszcze na własnych plecach mnóstwo kartonów do rysowania dla dzieci. Ale uważam że jeśli mogę, to chętnie pomogę. Ale oważ mamusia wymyśliła sobie zbiórkę klasową i jeszcze na koniec roku dodatkową na ... ślub nauczycielki. Wymyśliła prezent i żeby wszystkie dzieci rodzicami przyjechały na ślub i wręczyły nauczycielce po jednej różyczce bo to takie słodkie ... Pomijam fakt, że Pani oficjalnie o ślubie rodziców nie informowała i na niego nikogo nie zapraszała. Mam iść na ślub do obcej mi w zasadzie osoby?! Niezaproszona?! Nie wiem czy ja w takiej sytuacji bym się ucieszyła. 30 dzieci z rodzicami hmmmm?! Odmówiłam udziału w imprezie. W rezultacie akcji dzieci na koniec zerówki nic nie dostały ani dyplomu ani książeczki. Nic! Moja starsza w innej szkole - fakt w dużym mieście śmy wtedy mieszkali - dostała zdjęcie klasowe, książkę z dedykacją i "medal". Wszystko sfinansowała rada rodziców za składki. Myślałam, że w szkole odetchnę ale nie. Ku mojej rozpaczy ta sama Pani została przewodniczącą trójki klasowej. Od razu zaproponowała na I zebraniu składkę klasową "na wodę". Nauczycielka stwierdziła że nie ma potrzeby, ale tego samego dnia dostałam od nadgorliwca e-maila z już określona kwotą i nr konta osobistego tej Pani. Jak spytałam na co to? oburzona odparła ze na mikołajki andrzejki, wigilią klasową i różyczki od każdego dziecka dla nauczycielki na dzień nauczyciela bo to takie ... urocze. Odparłam że moje dziecko z powodu naszych przekonań nie weźmie udziału w tych imprezach a ja nie zamierzam ich finansować. Stanęło na doraźnym opłacaniu wody i chusteczek. Kupuję je sama regularnie i nic nikomu nie wpłacam. Na szczęście Panie nauczycielki, na które trafiam są bardziej rozsądne. Nie szykanują moich dzieci i dbają by zintegrowały się z klasą. Musiał Ci się dostać jakiś beton jeszcze z czasów kiedy nauczyciel był bogiem, rodzic nie miał nic do decydowania, a uczeń nic do gadania. Ja sama jeszcze takie czasy pamiętam ... ze szkoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było chusteczki też przynosiłam;) i środki czystości do mycia podłóg pani sobie też zażyczyła.
      Najgorsze jest to, że nasza szkoła zarabia na festynach, kiermaszach, imprezach andrzejkowych, sylwestrowych, które finansowane są z naszych portfeli, bo ciasto upiecz, misie uszyj, wianki zrób a z nami osobami, które to wszystko zrobiły się nie rozlicza.
      W przedszkolu po kiermaszu przygotowanym w 100% przez wychowawczynie było rozliczenie z rodzicami tzn. kochani rodzice kupiliście nasze ozdoby, uzyskaliśmy tyle i tyle pieniążków i na to je przeznaczymy. A już nie wspomne o sytuacjach typu upieczenie ciasta na sprzedaż. W takich sytuacjach panie się winne czuły, że proszą i od razu były kwoty za ile ciasto zostało sprzedane i na co pieniądze pójdą.
      A tutaj zarządzono, że trzeba upiec ciasto np na andrzejki za które ludzie płacili 50zł od głowy, były licytacje koszy i za ok 300-400 zł schodziły. Szkoła na tym zarobiła i co z tymi pieniędzmi.
      Był kiermasz świąteczny na który uszyłam 7 miśków, każda klasa musiała zrobić min 5 wianków, oczywiście pieczenie ciast. A co z uzyskaną z tego kwotą???
      Teraz szkoła zamiast uczyć pokazuje tylko pokaż się a zastaw się.
      Nie wiem może przesadzam, ale rozczarowałam się...

      Usuń
  11. Powiem Ci tak zgadzam się z Tobą, też kiedyś tak wojowałam, tylko tyle że kiedyś wreszcie mój syn mi powiedział- mamo ty się nagadasz i wrócisz do domu a ja zostaję w szkole i to ja później muszę znosić ataki.
    Rób swoje, mądrze wychowuj syna ucząc go tolerancji, ale rób to w domu ja musiałam swojego przenieść do innej szkoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko ma swoje granice Asiu. Ja nie wojuje, wręcz jestem matką, która umiarkowanie narzeka:) Jest matka, która ma 2 dzieci, trzecie w drodze żyją sobie spokojnie dzieciom niczego nie brakuje, ale nie ma pieniędzy na jakieś szkolne ekscesy. Jest matka z dwójką dzieci, obydwoje teraz nie pracują, ona z mniejszą siedzi w domu, on zarabia sezonowo, bo ma tartak i teraz żyją z tego co zarobili, bo jest zastój, więc też jej się to nie uśmiecha. Milionerów u nas nie ma i nie można decydować za wszystkich o czymś co jest czystym wymysłem wychowawczyni. Tym bardziej, że klasa się podzieliła mniej więcej na pół i nie jestem sama.
      A co do religii to każdy powinien szanować moje poglądy. Wyobraź sobie, że dziecko świadków Jehowy (czepiłam się tego, może dlatego, że wielu znam, ale każdego innego wyznania) pytane jest o kolędy, o święta Bożego Narodzenia jak je spędza i pani komentuje publicznie fakt ich nieobchodzenia w tym przypadku. Nie zwróciłabyś uwagi??

      Usuń
    2. No to przecież piszę że masz rację, ja też miałam rozumiem o co Ci chodzi, masz tę przewagę że nie jesteś sama, ja byłam. Niestety
      Moj syn miał wychowawcę w liceum który zapraszał uczniów do domu, żeby mógł się pochwalić swoim telewizorem, kamerą ful HD i całym swoim stanem posiadania. Wiec publicznie na zebraniu powiedziałam że zachowuje się nieetycznie i z pewnością pomylił pojęcia bo z wychowywaniem to na pewno nie ma nic wspólnego. (swoją drogą to ciekawe że nauczycielska pensja na takie luksusy wystarcza)W połowie drugiej klasy liceum jedna z nauczycielek na zebraniu powiedziała - niech pani jak najszybciej zabierze syna z tej szkoły. W pokoju nauczycielskim prowadzono rozmowy kto się przyłączy żeby u....pić mojego syna. To tyle

      Usuń
  12. Ojej, a ja myślałam, że to u mnie jak za króla Ćwieczka. Mnie też by się zagotowało...

    OdpowiedzUsuń