Podglądacze:)

środa, 31 sierpnia 2011

Kurkowe neverending story

Myślałam, że nigdy nie skończę ich czyścić. Skończyłam o 2 w nocy.
Kurki. Tony kurek. Morze kurek.
Oczywiście kurki przywiezione z Jaworza:)



Z kurek powstał pierwszy w moim życiu sos
Według wskazówek cuisinier'a Norbertto:)


Reszta została zblanszowana według instrukcji Sydonii i czeka w zamrażarce na kurkową zachciankę:)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Jaworze cd :)

I znowu pozatruwaliśmy z Filipem życie przemiłym ludzikom z Jaworza:)
Filip fochami, ja uzależnieniem od herbaty z cytryną...
Smutno troszkę, bo tęsknota się wdziera...


Zdjęć z wyjazdu teoretycznie nie powinnam zamieszczać, bo cenzura nieubłagana jest i po przejrzeniu zdjęć autorstwa Filipa stwierdzam, że tylko zwierzęta nadają się do publikacji:)







I 200 buziaków od Filipa dla NordBerda i Sydonii:*

niedziela, 21 sierpnia 2011

Добрий день, вітає тебе радіо...

Wysiedzieć w domu nie możemy, więc jeśli tylko jest okazja uciekamy z domu:)
Wczoraj w Bolesławcu z okazji 17.Bolesławieckiego Święta Ceramiki na scenie występował zespół Enej. Co prawda gwiazdą wieczoru był T.Love, ale nas bardziej interesowali enejowcy. Na T.Love i tak trudno by było zostać, bo Filippo raczej by nie wyrobił - godz. 22.00 się koncert gwiazdy zaczynał a w stojącym tłumie jakby kimnął to ciężko by się zrobiło.
Przed Enej wystąpił zespół Otava Yo – folklorystyczny projekt z St. Persburga, i to było dla nas odkrycie. Plujemy sobie w brodę, że płyty nie kupiliśmy!! Połączenie folkloru z Irlandii, Gruzji, Rosji, Ukrainy i nie wiem skąd jeszcze... cud, miód i malina:)
Oto jeden z nagranych przeze mnie utworów:


I jeszcze jeden filmik:) Tym razem Enej, „Radio Hello” i  szalejący tłum:)


Po koncercie dziecko zażyczyło sobie płytę Enej. Tatuś jako wysoki i zwracający uwagę przedarł się przez piszczące nastolatki do kierowcy zespołowego pojazdu i płytę kupił. Po czym dziecku zachciało się mieć autograf na płycie i  tym razem mamusia oddała torebkę tatusiowi wdarła się w tłum nadal piszczących nastolatek i 3 podpisy zdobyła w tym dla Filipa najważniejszy czyli jak on o określa "śpiewaka" (czyt. wokalisty).

Przeprosiny
Tak na koniec chciałam przeprosić dziewczyny, które wygrały u mnie candy za zwłokę w wysyłce. To głównie ze względu na rajd w którym startowałam i malowanie, które spowodowało zawalenie naszego pokoju, przez co dostęp do niektórych rzeczy był bardzo utrudniony. Do tego w mojej miejscowości nie ma poczty a ja się przez tydzień z domu nie ruszyłam. Dzisiaj na szybko spakowałam wszystko między pakowaniem jednej a drugiej torby (za to też przepraszam, bo opakowanie powinno być ładne) i wręczyłam mamie coby wysłanie było w 100% pewne. Ja wyjeżdżam (znowu:)) mąż zostaje, ale jakbym miała na niego liczyć... to najprawdopodobniej wysłałabym paczki po powrocie;)

piątek, 19 sierpnia 2011

Filip i jego pokój

Dziecko kazało się obfotografować, samo obfotografowało pokój a oto efekty.
Ja osobiście mam wrażenie, że pusto jest w nim teraz, ale po ilości śmieci i odłożonych zabawek niech trochę przestrzeni pobędzie, bo znając chomicze zapędy Filipa taki stan długo nie potrwa:)









I na koniec gadzina, która stoczyła walkę z kotem i straciła ogon

środa, 17 sierpnia 2011

NIGDY WIĘCEJ

NIGDY WIĘCEJ nie zabiorę się za remont czegokolwiek!!!!
Takie mam obecnie postanowienie. Mój zapał legł w gruzach i to doszczętnie. Jeden pokój malowaliśmy 4 dni. I żeby nie było to nie była jakaś wielka rewolucja tylko zwykłe malowanie i nowa wykładzina. Postanowienie mam twarde - gdybym miała nawet ciułać przez najbliższe 10 lat, sama już się za nic nie wezmę! Po prostu koszmar!
Jakby nie było Adaś jest 20 cm wyższy więc to on malował sufit:) a dokładniej kasetony - pozostałość po poprzednich właścicielach...


Bo teoretycznie wszystkie takie cuda sufitowe miały być zerwane, tynk zbity, położona gładź, ale gładź wygląda obecnie tak:

cena 3 469

a farba na ściany tak:
cena 2 249

 Moja elokwencja sięgnęła zenitu przy wspaniałych nowych filipowych kolorach i przy docinaniu wykładziny. Sama nie wiedziałam, że znam aż tak wiele obcych języków:)



Stwierdziłam, że na koniec dnia zasłużyłam na słodką kolację:) Dżemik różany w dużej ilości nadał się znakomicie:)


A w kuchni po 4 dniach zawalenia filipowymi rzeczami światło dzienne ujrzał mój kurak - prezent od Sydonii i Nordberda

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

X Mogul Zelezne Hory 2011

Skoro tu zaglądacie to może rzuciło się Wam w oczy, że jedną z moich pasji są rajdy samochodowe. Weekend spędziłam w czeskim przepięknym miasteczku Chrudim, w którym to odbyła się kolejna eliminacja Rallye Cup 2011. Na mecie X Mogul Zelezne Hory 2011 zajęliśmy 43 miejsce w generalce na 50 załóg na mecie i 75 na starcie. Wynik nie jest powalający, ale rajd po pierwsze wyjątkowo trudny, po drugie jaki samochód taki wynik. Na pierwszym OS-ie, który wydawał się najłatwiejszy, po drodze migały nam samochody porozwalane po rowach, co już pokazało, że kolejne odcinki też zbiorą swoje żniwo. Pogoda zmienną była i ruletka oponiarska zaliczona. On-board do rewelacyjnych nie należy, bo kamery coś szwankowały:(
Sydoniu tylko się nie śmiej z dyndającej głowy!!! 


I  nie ma to jak zaatakować biedną, zgrzaną, przepoconą pilotkę miętoszącą w gębie jakąś wyschniętą bułkę z głodu po całym dniu do zdjęcia. A teraz zdradzę Wam najlepszy sposób na odchudzanie:) Ubieramy się w niepalny, nieprzepuszczający powietrza rajdowy kombinezon, balaklawę i kask na głowę, wsiadamy do nagrzanego, stojącego w słońcu samochodu (już nawet nie musimy jechać, wystarczy stać:)) i czekamy na efekt wytapiania się tłuszczyku:)


Na koniec efekty dźwiękowe, które serwował nocami kierowca cieniaska:) Film bez obrazu, nagrywany w środku nocy, polecam wysłuchanie tych 40 sekund, dla zadziwiających efektów dźwiękowych:)


Gdyby ktoś się pytał to szumi deszcz, bo okna na maksa otwarte, a chrapie i zgrzyta zębami Majkos:)

niedziela, 14 sierpnia 2011

Oto dlaczego kocham czechów

Czechów kocham za indywidualność, za kolory, za wszechpanujący styl metalowy, za niezmiennie modną fryzurę "długo z tyłu, krótko z przodu", za cukierkowe panienki, za rajdy, za umiejętność zabawy, za przepiękne miasteczka...








wtorek, 9 sierpnia 2011

Jaworze

Brakuje mi słów, którymi mogłabym opisać ostatnie cztery dni:)))
Po prostu trzy istoty boskie, czyli:

Sydonia (zdjęcie buchnięte N.)



i Halinka


doprowadziły mnie do takiego stanu


Powinnam też ogłosić kto wygrał candy i powiem szczerze nie chce mi się  tym razem starać jeśli chodzi o losowanie, pana Randoma też mi się nie chce wklejać... dzisiaj będzie bez ceregieli:
biżuteria - Czarna Jagoda 
szare - iza
różane - Dzieła Madame

Oczywiście proszę o kontakt:)

środa, 3 sierpnia 2011

Post beztytułowy...

Dawno mnie tu nie było:) Jakoś brak czasu na pisanie u siebie, chociaż muszę przyznać, że pewien czat blogowy bardzo mnie wciągnął:)
I z tej okazji ogromne, serdeczne pozdrowienia dla Gochy

Tak się teraz miotam między testami, castingami, malowaniem itp
Chyba trzeba będzie jednak pójść do jakiejś pracy:( Straszna jestem, wiem. Wielu ludzi modli się wręcz o pracę, a ja się zapieram nogami i rękami. W piątek zadzwoniła pani i zaprosiła mnie na rozmowę z sobą i z panią G. do największego molocha w dolnośląskim (chyba nawet w Polsce)


Nie lubię takich ogromnych hoteli i wiem, że gdybym zaczęła w nim pracę zatraciłabym się w jego atmosferze i pracowała po 12 godzin. Już tak było...

Wczoraj natomiast testy miałam:) Testy polegające na dyktowaniu tego co poniżej:


Za tydzień jadę na rajd. Mąż zakończył karierę w Czechach ja zaczynam:)
Adam jedzie na Rajd Rzeszowski. Musi podgonić punkty rajdowe, więc startuje nie ze swoim kierowcą. 
A ja tymczasem w odwiedziny do pewnej przemiłej pary:)
Mój kot też się pakuje


A żeby ładnie w poście było to ostatnio motyle mnie w sypialni nawiedzają:)
Jednego zmasakrowałam telefonem, znaczy aparatem telefonicznym:)