Ostatnie dni były bardzo wyczerpujące. Zaczęło się od 1 września. Rozpoczęcie roku razy dwa:) Pierwsze w szkole podstawowej. Po raz pierwszy odkąd w szkolnictwie pojawiło się gimnazjum nasza szkoła osiągnęła 9 z przodu i liczba dzieci uczących się w roku szkolnym 2011/2012 wynosi równiusieńkie 90:) Z ciekawostek przyrodniczych;) klasa Filipa jest klasą najliczniejszą i liczy sobie 14 uczniów:)
Po porannym rozpoczęciu roku w szkole podstawowej czekała nas uroczysta inauguracja roku szkolnego w szkole muzycznej. Szkoła na tą uroczystość wynajęła salę koncertową w Filharmonii Dolnośląskiej w JG. Na scenie wystąpili uczniowie szkoły: chór (Filipa też czeka jak dotrwa do 4 klasy), zespół gitarowy i zespół smyczkowy. Oczywiście największe poruszenie u mojego dziecka wywołało pojawienie się skrzypiec:)
W piątek oprócz odprowadzenia Filipa do podstawówki czekało mnie jeszcze zebranie organizacyjne w szkole muzycznej. I powiem Wam, że to koszmar był. Ja nie wiem co tam robiłam... te matki, ci rodzice to taki przerost formy nad treścią, chyba spełniają swoje marzenia poprzez dzieci. Jedna matka wypaliła, że ona musi szkołę zsynchronizować z hiszpańskim, na co pani prowadząca spotkanie zrobiła oczy. Dziecko tej pani siedziało skulone, ze spuszczoną głową, w ogóle się nie odezwało. Ja tam z Filipem to tacy kosmici byliśmy, pełen luz, śmiechy, chichy.
Sobotę spędziliśmy na corocznym festynie energetyki:) Dziecko mi się wyszalało za wszystkie czasy:)
A wieczorem koncert Hey i 2 pokazy sztucznych ogni po 7 minut!!! Mega!!!Filmy z koncertu słabej jakości, bo się bujaliśmy i ostrość uciekała:)
Chciałam dodać jeszcze film ze sztucznymi ogniami abyście poczuli się jak na Sylwestra, ale blogger odmawia posłuszeństwa przy filmie długości 7 minut:(
Cytat dnia wczorajszego by Filip: "Byłem sierotą. Oglądałem sobie filmiki. A teraz przyszedł czas grania..."
Do domu przybyły skrzypce...