W niedziele byliśmy w Walimiu na rajdzie i w pobliżu pomnika Mariana Bublewicza i Janusza Kuliga na słynnych "walimskich patelniach" dosłownie obsiadły nas biedronki! Dawno nie widziałam ich tylu w jednym miejscu:) A na zdjęciach tylko część tych istot uwieczniona aparatem:)
A w drodze powrotnej byliśmy na obiedzie namówieni przez znajomych. Zajazd - restauracja, czy nie wiem jak to nazwać przecudnej urody. Zaaranżowana na styl pudrowego rustykalnego vintage stara stodoła. Zdjęcia robione ukradkiem między jedzącymi aby ich tylko na zdjęciu nie uchwycić.
Jeśli chodzi o jedzenie to całe nasze towarzystwo zachwycone żurkiem podawanym w chlebie, a ja z mężem zieliniarze totalni połakomiliśmy się na sałatki ja z dodatkiem tuńczyka, Adam z kurczakiem. I dzięki temu już nigdy tam nie zjemy. Adama kurczak był surowy:( Oczywiście kazał sobie sałatkę wymienić
A samo miejsce oceńcie sami:)
Niesamowicie piękne miejsce! Uwielbiam takie klimaty. Zazdroszczę, że mogliście na żywo oglądać.
OdpowiedzUsuńMiejsce urocze, emanuje dobrą energią
OdpowiedzUsuńAle jaja .. prawdziwe nasze biedronki, nie te azjatyckie, pomarańczowe, gryzące france:)
OdpowiedzUsuńKnajpka faktycznie klimatyczna - też mi sie podoba.
A kwiatów w pisuarze synuś chyba nie "podlewał" ?!
A ja się właśnie sama z siebie śmiać zaczęłam bo zamiast "pisuar" "bidet" napisałam:)
OdpowiedzUsuńA Filip nie podlewała, ale okrzykiem "mama chodź" zwabił mnie do męskiej toalety
hahah. Słodkie dziecko;D
OdpowiedzUsuńMiejsce niesamowite, uwielbiam takie klimaty. Szkoda tylko, że mieli sałatkową wpadkę.
Wysłałam dzisiaj dla Ciebie moja kochana korale poleconym. Daj znać jak już je otrzymasz - nie mogę się doczekać Twojej reakcji. Mam nadzieję że przypadną Ci do gustu;)