Podglądacze:)

środa, 31 sierpnia 2011

Kurkowe neverending story

Myślałam, że nigdy nie skończę ich czyścić. Skończyłam o 2 w nocy.
Kurki. Tony kurek. Morze kurek.
Oczywiście kurki przywiezione z Jaworza:)



Z kurek powstał pierwszy w moim życiu sos
Według wskazówek cuisinier'a Norbertto:)


Reszta została zblanszowana według instrukcji Sydonii i czeka w zamrażarce na kurkową zachciankę:)

12 komentarzy:

  1. O matulu! Ile dobra!!!!!!!!!!!
    Taka jajeczniczka na kurkach!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. mmm uwielbiam takie neverendingstory!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ło matko!!!! Zaśliniłam całą klawiaturę:))

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeju! Nie sądziłam, że mój post wywoła taki ślinotok:)

    OdpowiedzUsuń
  5. :DDD
    trza było mnie zabrać ze sobą, w duecie uporałybyśmy się z czyszczeniem kurek raz dwa:D

    *Gooocha*
    a wysłać troszkę???:DDD bo żaden problem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz o mówisz!!!!!
    Zabrać ze sobą! Pewnie, teraz kiedy jestem jakieś 350 km od Ciebie:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja uwielbiam bardzo marynowane kurki, jajecznice na kurkach i zupę ziemniaczano-kurkową :) pycha:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty... Lola - jeszcze czyścisz te kurki? Cztery dni minęło, a Ciebie nigdzie nie widać - ani u siebie, ani w gościach... Niewiarygodna sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no jestem, jestem:) A kurki już dawno w zamrażarce:)
    Bardzo rozrywkowy weekend z Filipem mieliśmy, do tego rozpoczęcie roku... Do tego mąż na Rajdzie Dolnośląskim i tak jakoś blogowanie na końcu zostało... ale nadrobię niebawem:D

    OdpowiedzUsuń