Moje zirytowanie, wkur....., złość i nie wiem jak to jeszcze nazwać sięgnęło zenitu.
Gdybym mogła dać upust słowom, które wdzierają mi się na usta było by lżej, ale niestety dziecko w domu i wszystkie możliwe przekleństwa muszę zachować dla siebie.
Jedyne co to natężenie mojego głosu, krzyk raczej dają się we znaki. Pies z koszyka nie wychodzi, kot się patrzy jakby chciał powiedzieć "co się drzesz kobieto", a mnie biała gorączka zalewa!!!
Jeszcze z dwie godziny sprzątania mnie czeka!!! Cała łazienka zalana - piekielny bojler wystrzelił, czy nie wiem co on tam sobie zrobił i cudownym strumieniem woda lała się z wysokości 1,5 metra na pralkę i wszystko w koło.
Tak sobie myślę, że w takim momencie chciałabym mieszkać w centrum miasta i mieć wodociągi miejskie, a nie na wsi i delektować się wodą z własnej studni, którą trzeba ogrzać w piekielnym BOJLERZE!!!!
...
OdpowiedzUsuńkurcze, współczuję... złośliwość rzeczy martwych bywa porażająca;)
ps. ja w tym momencie grzeję wodę na kąpiel ( ciągniętą ze studni oczywiście)w ogromnym garze stojącym na starej, ledwo trzymającej się kupy kuchni opalanej drewnem... które trza sobie jeszcze do tego narąbać;)))
ale w to mi graj, bo to tylko wakacyjnie i cały w tym urok;)
Pozdrawiam, mam nadzieję, że szybko się z tym problemem uporasz, czego i życzę;D
Sydoniu ja też z wielką radością nagrzałabym wody na piecu (takowy posiadam w kuchni), drzewa narąbała (choć mój tata zwłaszcza uważa, że ostrych rzeczy tykać nie powinnam - ale to on sobie o mały włos 2 razy palca nie uciachał), tylko mądra Ola dla zaoszczędzenia czasu i wody zamontowała sobie w łazience prysznic i bez bojlera ani rusz.... wrrrrr....
OdpowiedzUsuńzawsze lepsze reanimacja bojlera niż palców;)))
OdpowiedzUsuńohhh Słońce nic tylko uściskać cię mogę, bo za daleko żebym wpadła ci pomóc - zanim bym dojechała pewnie już byś kończyła :D
OdpowiedzUsuńw końcu mieszkam na końcu Polski...
w takim razie uściski ślę :*
Niemiła sytuacja, na pocieszenie tylko mogę powiedzieć, że po tych wszystkich ulewach zalało mi sufit na klatce i nowa farba jednym płatem zlazła. Kłania się ponowny remont. Machnęłam ręką na to wszystko :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że poradzisz sobie znakomicie, a tak naprawdę nie chciałabyś mieszkać w mieście:) wiem co mówię, też mam rąbanie drew na co dzień i jeszcze pamiętam jak to jest nosić wodę z rzeki do prania:) choć nie jestem staruszką. Mam nadzieję, że sprawa nie musi zakończyć się kupnem nowego bojlera.
OdpowiedzUsuńZłośliwość rzeczy martwych brrrrr.Mam nadzieję że sytuacja już opanowana:)
OdpowiedzUsuńWspółczuję kochana :(((
OdpowiedzUsuńmasa sprzątania i pewnie jeszcze koszty.
Tak to jest czasami niestety :( Na pewno dasz radę :)))) i olej tę ulewę :)
Wiem co to problemy bojlerowe-współczuję.
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze gratuluję wygranej u mnie i proszę o dane na maila : effibris@gazeta.pl
pozdrawiam:)